Dni takie jak 11. sierpnia to prawdziwy koszmar dla synoptyków i nowcasterów – rok po tragicznym derecho!
Dokładnie rok temu, 11. sierpnia 2017, w pasie od Dolnego Śląska, przez Wielkopolskę i Kujawy po Pomorze przeszła najsilniejsza formacja bow echo w ostatnich latach. Okrzyknięte burzą stulecia, lub wielką nawałnicą derecho sprzed roku zapisało się w historii polskiej meteorologii jako jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w najnowszej historii kraju.
Sierpień był kolejnym, dynamicznym miesiącem podczas wyjątkowo aktywnego i tragicznego w skutkach sezonu burzowego, jakim był ten z 2017 roku. Po serii licznych, groźnych burz wiosną, kilku nurkujących niżach z gwałtownymi burzami wiatrowymi, oraz po trąbie powietrznej z Landzmierza i silnym zjawisku downburst z Kuźni Raciborskiej na początku lipca, zaczął się krótki okres stabilizacji, przerywany umiarkowanymi lub silnymi burzami, czy opadami deszczu. Z końcem lipca sytuacja jednak się zmieniła.
W nocy z 30. na 31. lipca przez północną i centralną część Polski przeszła formacja liniowa z linią szkwału. Dwa dni później, w nocy z 1. na 2. pojawiła się kolejna formacja liniowa z niszczycielskimi superkomórkami. Po dniu z tzw. „załadowanym karabinem” (wysoka chwiejność troposfery, ale rozwój burz jest blokowany przez różne czynniki hamujące), burze odpaliły późnym wieczorem i w pasie od Pomorza i Warmii po Ziemię Lubuską, przyniosły liczne szkody. Prognozowane warunki były wręcz nierealne jak na Polskę. Mimo tego, pogoda szykowała kolejny, gwałtowny pokaz, jak się później okazało, tragiczny.
Krótko po burzach z 1./2. sierpnia, prognozy modelu globalnego GFS sugerowały kolejny, jeszcze bardziej skrajny front chłodny, przechodzący przez zachodnią i centralną Polskę. Przed nim miały wystąpić po raz kolejny, dosłownie żywcem wyjęte z Oklahomy, warunki do rozwoju potencjalnie katastrofalnych burz wielokomórkowych. Omawiany termin do 9.-12. sierpnia. Kilka dni przed spodziewanym załamaniem pogody, nasz zespół uważnie śledził każdą kolejną aktualizację modeli numerycznych.
Wyliczenia zakładały przejście dużego mezoskalowego układu konwekcyjnego z wbudowaną linią szkwału, który miał utworzyć się w strefie pofalowanego chłodnego frontu atmosferycznego. Warunki termodynamiczne oraz kinematyczne przedstawiały się imponująco. Prognozowana chwiejność atmosfery miała osiągnąć wartości 2000-2500 J/kg, całkowita wodność troposfery 40-45 mm, a średni stosunek zmieszania (mixing-ratio) pary wodnej z suchym powietrzem wynosił 11-15 g/kg. Dosyć ciekawie prezentowało się, także środowisko kinematyczne. Przewidywane wartości uskoku prędkościowego wiatru w warstwie 0-6 km (ang. Deep layer shear) wg. wyliczeń modeli numerycznych miały oscylować w okolicach 12-26 m/s, a uskok w warstwie 0-1 km (ang. Low level shear) do 15 m/s. Część modeli, w tym szwajcarski Swiss, czy europejski ECMWF, wskazywały na jeszcze wyższe wartości uskoków wiatru, osiągające w warstwie 0-6 km nad terytorium Czech ponad 60 m/s! Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że dwoje naszych prognostów, Daria Babś oraz Robert Marcinowicz znajdowało się na wyjeździe w Warszawie, gdzie uczestniczyli rano, 11. sierpnia, w audycji radiowej w PR4 Polskiego Radia, co utrudniało z nimi kontakt i niemal całkowicie wyłączyło ich z procesu tworzenia prognoz na 10. i 11. sierpnia.
Początkowo skupialiśmy się bardziej na 10. sierpnia, kiedy to w wyjątkowo energicznym powietrzu powstać miał wielokomórkowy układ burzowy, idący znad Dolnego Śląska i Opolszczyzny, przez Ziemię Łódzką, Kujawy i Mazowsze, po Warmię, Mazury i Podlasie. Prognoza wydana wieczorem, 9. sierpnia, trafiła niemal idealnie w trajektorię porannego układu z sygnaturą bow echo. W czasie jego przechodzenia, dwójka naszych synoptyków, była w drodze do Warszawy – Daria z Wrocławia, po trasie układu, a Robert z Trójmiasta, tuż za słabszą, północną częścią formacji. Liczne szkody w infrastrukturze spowodowały paraliż kolejowy między Łodzią a Warszawą. Pociąg relacji Łódź Fabryczna-Białystok, mający planowo odjeżdżać z Warszawy Centralnej o 10:35, miał w momencie przyjazdu Darii, czyli około 13:00, aż 150 minut opóźnienia! Również pociąg, którym podróżowała Daria, opóźnił się o ponad godzinę.
Późnym wieczorem, po już dość spokojnym, ale upalnym i parnym dniu, została wydana oficjalna prognoza Sieci Obserwatorów Burz, która zakładała największe ryzyko wystąpienia gwałtownych burz w zachodniej, południowej-zachodniej, północnej oraz częściowo centralnej Polsce. Mieliśmy świadomość, że połączenie wspomnianych wcześniej czynników spowoduje wystąpienie szeregu groźnych zjawisk, począwszy od opadów dużego gradu, nawalnych opadów deszczu, niszczących porywów wiatru, a kończąc na możliwości wystąpienia trąby powietrznej. Już kilka dni wcześniej, podczas konferencji jaką przeprowadziliśmy z Jarkiem Turałą z Polskiego Stowarzyszenia Pasjonatów Meteorologii (w 2018 roku Stowarzyszenie zakończyło działalność), nasz synoptyk, Beata Kipka, sugerowała możliwość powstania wielokomórkowego układu burzowego z formacją bow echo w zachodniej Polsce. Napisała to wieczorem, 8. sierpnia, trzy dni przed nawałnicą.
Sytuacja była trudna do prognozowania z powodu niepewnych wyliczeń dot. zachmurzenia oraz miejsca inicjacji konwekcji. Front miał pofalować, a dodatkowo niemal stać w miejscu, więc wszelkie układy burzowe przemieszczałyby się z południa. Scenariuszów było kilka, ale każdy z nich mógł być tragiczny w skutkach. Noc z 10. na 11. sierpnia przyniosła lokalne, dość silne burze, ale bez większych strat, przynajmniej w Polsce. Drugi dzień z rzędu pojawiły się nocne burze, związane z bardzo energetyczną, wilgotną i niestabilną masą powietrza, z której w nocy schodziły blokady w postaci inwersji czy wysokiego poziomu kondensacji. To tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że potencjalny incydent burzowy w dniach 11. i 12. sierpnia, będzie groźny.
Ostatecznie w prognozie nie został uwzględniony najwyższy z możliwych – ekstremalny stopień zagrożenia burzowego. Powodów było kilka. Głównym była jednak niepewność prognoz, ciągłe zmiany obszaru potencjalnego zagrożenia, oraz fakt, że front mógł zachować się w zupełnie inny sposób, niż wskazywały na to prognozy, co ostatecznie się stało.
Piątek, 11. sierpnia, zaczął się podobnie jak ostatnie kilka dni- od porannych mgieł, zanikających, nocnych burz i szybko rosnącej temperatury po kolejnej, tropikalnej nocy. Nadal obowiązywały alerty przed upałami, dla południowo-wschodniej Polski najwyższego, trzeciego stopnia. Temperatura w dzień w okolicach Warszawy wyniosła ponad 35 stopni, miejscami we wschodniej i południowej Polsce było jeszcze cieplej. Za frontem, w Niemczech, było w tym czasie zaledwie 18! Wysoka temperatura i nam dała się we znaki, jednak kurtyna wodna ustawiona na Placu Defilad w Warszawie, dosłownie uratowała dwójkę naszych synoptyków.
Tego dnia relację prowadziła trójka naszych prognostów: Mateusz Łukasik, Mateusz Piecychna oraz Piotr Karcz. Była to bardzo trudna praca, biorąc pod uwagę to co widzieli na skanach radarowych oraz detektorach wyładowań.
Większość naszej ekipy już od wczesnego popołudnia śledziła rozwój sytuacji nad Czechami. Burze stamtąd zaczęły przecinać Sudety, jednak większość z nich szybko zanikała. Już we wczesnych godzinach rannych, nad Słowenią, Austrią i Czechami powstawały silne ośrodki burzowe, formujące małe linie burz, zmierzające na Sudety. Stopniowo kolejne takie układy przybierały na aktywności i rosła ich odbiciowość. Około 15:30 nad Sudetami, w linii szkwału, związanej z silnym, wielokomórkowym układem znad Czech, zaczęły powstawać nowe burze. Dwie godziny później większość z nich połączyła się w dobrze zorganizowany, mocno uwodniony układ konwekcyjny, podążający na północ z lekką odchyłką na północny-wschód. Odbiciowość osiągała wartości ponad skalę radarów, a miejscami już notowano poważne szkody wiatrowe i zalania.
Krótko po godzinie 18:00, gdy nasi synoptycy wracali z Warszawy, układ zaczynał powoli wyginać się w łuk. Niewiele później, tuż po 19:00 Jakub Stradomski, synoptyk Sieci, oszacował trasę układu i opublikował ją na profilu SOB na Facebooku, oraz w relacji live na naszej stronie internetowej. W tym momencie mieliśmy do czynienia z dobrze zorganizowaną formacją liniową, powoli formującą się w bow echo, rozciągającą się od Zielonej Góry po Nysę, czyli na odcinku przeszło 300 kilometrów. Jednocześnie cały czas prowadziliśmy relację na żywo, a niezliczona ilość raportów pomagała nam w ocenie zagrożenia. Już wtedy, późnym popołudniem 11. sierpnia wiedzieliśmy, że to na co patrzymy, może przejść do historii. Jednak jeszcze nikt z nas nie podejrzewał, że jako układ stulecia.
Zważywszy na trwający w pełni okres wakacyjny staraliśmy się do późnych godzin nocnych prowadzić relację, oraz ostrzegać społeczność przed nadciągającym niebezpieczeństwem, co się udało. Około 20:30, czyli kiedy układ wkraczał między innymi nad Poznań, pojawiły się pierwsze, oficjalne informacje o poważnych szkodach. Nasza skrzynka odbiorcza oraz System Raportów w mgnieniu oka zapełnił się wiadomościami o pierwszych zniszczeniach oraz relacjami z Waszych miejscowości. Mieliśmy cichą nadzieję, że układ nie spowoduje spustoszenia.
Niestety, około 23 w Internecie pojawiły się informację o wywróconej łodzi, którą podróżowało 6 osób. Wcześniej dostaliśmy liczne raporty z poważnymi szkodami, między innymi zdjęcie niemal zrównanej z ziemią stacji benzynowej w Wielkopolsce. Przed 21:00 burze dotarły nad Kujawy, a około 22:10 wkroczyły nad Pomorze w okolicach Debrzna. 10 minut później szkwał wystąpił w rejonie Suszka i Rytla, ale to nie on był najgorszy. Zaraz za potężną, nisko zawieszoną chmurą szelfową i strefą dość silnego szkwału (około 70 km/h) nadeszła strefa opadu związana z jedną ze składowych burz, jak się później okazało, superkomórką. Owa komórka wygenerowała szeroki na około 10 kilometrów i trwający ponad godzinę niezwykle intensywny macroburst, którego siła była potęgowana przez olbrzymią prędkość układu. Składowa wiatru mogą miejscami wynieść aż 170 km/h, natomiast skany dopplerowskie z radaru w Gdańsku wskazują na niemal 160 km/h. Dokładnie w środku trasy tego macroburstu znalazł się obóz w Suszku.
Kolejne wiadomości były dramatyczne. Kolejne połamane drzewa, dziesiątki tysięcy osób bez prądu, pierwsi ranni. W czasie, kiedy derecho dotarło do woj. Pomorskiego, wracający z Warszawy Robert Marcinowicz w ostatniej chwili zdołał dotrzeć do swojego domu w okolicach Kartuz. Widział na własne oczy jaką mocą dysponuje ten układ. Jak później wielokrotnie opisywał, ściana chmur formująca chmurę szelfową była potężna, największa jaką widział w swoim życiu. Rozświetlona przez liczne wyładowania, padające niemal co sekundę, była doskonale widoczna. Ocena jej wysokości nad ziemią i rozciągłości pionowej nie stanowiła problemu.
Mając praktycznie zerowe rozeznanie w aktualnej sytuacji, z powodu słabego zasięgu w podróży i niskiego poziomu baterii wiedział już, że nadchodząca nad niego burza jest ekstremalnie groźna. Wkrótce kontakt z nim został utracony – wyczerpane baterie w telefonie i brak prądu uniemożliwiły komunikację. Zdążył jednak przekazać wstępne informacje o sile układu, związanych z nim downburstami, licznymi szkodami i ogólne rozeznanie na trasie burzy, tuż przed jej nadejściem nad Trójmiasto. W tym samym czasie Daria obserwowała z daleka burze budujące się za głównym układem. Czuła bezsilność i wręcz rozpacz. Rozpacz, że nie ma jak ostrzec większej ilości osób, będących na trasie tego potwora.
Nocne analizy radiosondaży oraz najnowszych pomiarów ze stacji meteorologicznych utwierdziły nas w przekonaniu, że sytuacja jest naprawdę dynamiczna. Około 4-5 nad ranem dotarła do nas wiadomość o tragedii na obozie harcerskim w Suszku nieopodal Chojnic. Gdy nastał dzień, spłynęły do nas kolejne informacje, zdjęcia oraz nagrania. Widok tysięcy powalonych drzew w nadleśnictwie Rytel, zerwanych dachów oraz podtopionych ulic i budynków był przerażający. Z biegiem czasu materiałów przybywało.
Oficjalne pomiary z posterunków IMGW jasno dowodziły, że głównym zagrożeniem jest bardzo silny wiatr. Stacja Elbląg-Milejewo zanotowała poryw wiatru o prędkości 151,3 km/h! Nieco „słabsze” podmuchy wystąpiły w Chrząstkowie (129,6 km/h), Gnieźnie (125 km/h), Lęborku (112 km/h), Chojnicach (111,7 km/h) oraz Grudziądzu (103 km/h).
Następny dzień, czyli 12. sierpnia dla nas kojarzy się już tylko z czerwonymi paskami na każdym z programów informacyjnych, wypowiedziami ekspertów, służb ratunkowych, polityków, synoptyków, a przede wszystkim osób poszkodowanych przez kataklizm. To także dzień, kiedy zrobienie prognozy było bardzo trudne, mając świadomość co się wydarzyło zeszłej nocy.
Kilka dni później przedstawiono oficjalny raport RCB szacujący wielkość poniesionych strat. Zgodnie z przekazanymi informacjami największe zniszczenia odnotowano w Wielkopolsce, w województwie kujawsko-pomorskim i na Pomorzu. Śmierć poniosło 6 osób, z kolei 39 zostało ranne. Wśród ofiar były dwie harcerki, które zginęły przygniecione łamanymi drzewami w Suszku. Prawie 500 tysięcy osób pozostawało bez prądu. Zarejestrowano także kilka tysięcy wyjazdów Państwowej Straży Pożarnej. Łącznie powalone zostało aż 8 mln m3 drewna, czyli około 40 tys. hektarów lasów. Tylko w województwie pomorskim ucierpiało aż 42 tys. ha lasów, czyli aż 17% powierzchni leśnej województwa. Ogółem nawałnica dotknęła 1/3 województwa pomorskiego. Wszystkie szkody, koszta akcji ratunkowych i porządkowych, oraz straty w leśnictwie, oszacowano na aż 2,8 mld zł i to tylko w województwie pomorskim! Ponowne nasadzenia będą miejscami możliwe dopiero w przyszłym, 2019 roku.
Dzięki pomocy samorządów, fundacji, oraz ludzi dobrej woli, życie na terenach dotkniętych nawałnicą wróciło w większości przypadków do normy. Pozostały jednak blizny – te fizyczne, jak i psychiczne. Wiele osób straciło dorobek swojego życia. Lasy, które niegdyś zdobiły widok z ich okien, powrócą za dziesięciolecia do stanu sprzed 11. sierpnia 2017 roku. Szramy w lasach będą widoczne z samolotów przez najbliższe dekady, podobnie jak w Puszczy Piskiej, czy pasy po tornadach z 2008 i 2012 roku. Wielu mieszkańców tamtych rejonów, ale nie tylko, przy okazji każdej prognozy burzowej z wyższym stopniem zagrożenia, pyta czy będzie powtórka z derecho. Na dźwięk grzmotów powracają tragiczne wspomnienia. U niektórych trauma i lęk przed burzami nie minie już nigdy. Ludzie będą pamiętać.
Opracowanie:
Robert Marcinowicz
Mateusz Łukasik
Daria Babś
Piotr Karcz
Mateusz Piecychna
You must be logged in to post a comment.